Czekaja na nas na dworcu (bo po raz kolejny jesteśmy spóźnione). Docieramy na Camp Laurelwood, prysznic i po prawie 30h mogę się położyć na łóżku.
Mieszkamy w tzw. bunku, który nie ma normalnych okien ani drzwi - w tych miejscach są siatki, grunt że mamy dach nad głową. Pogoda nie rozpieszcza - niestety jest ziiiiiiimno i pada ;( - na szczęście śpiwory swój test przechodzą pozytywnie!