Następnego dnia niestety znowu się nie wyspałyśmy, byłyśmy generalnie mega zmęczone bo krótkim spaniu i jechaniu autokarem. Skoro świt wyruszyliśmy do miasteczka Alexandria Bay, z którego mieliśmy popłynąć rzeką św. Wawrzyńca po "rejonie" nazywanym 1000 Islands. Rzeczywiście na rzece jest bardzo dużo małych i malutkich wysepek, na których stoją często pojedyncze domy, w których mieszkają ludzie (dodajmy dość bogaci;)) Ich środkiem komunikacyjnym jest oczywiście jakaś łódka, jachcik. Pogoda była średnia bo trochę pochmurno a my zmęczone ale na prawdę bardzo malownicza okolica - w końcu nie każdy może być jedynym mieszkańcem na swojej wyspie :) Zatrzymaliśmy się także na chwilę przy jednej z najsłynniejszych wysp - Heart Island, na której znajduje się zamek Boldt Castle. Nazwa zamku wzięła swoją nazwę od George'a Boldt, założyciela słynnego hotelu Waldorf Astoria Hotel w Nowym Jorku. Zamek ten miał być wyrazem miłości do jego żony, która w trakcie jego budowy tragicznie zmarła a sam Pan Boldt zaprzestał budowy i nigdy nie powrócił na wyspę.
Po wycieczce wracaliśmy do Nowego Jorku - dłuuuuga to była droga ;)